Rozmowa z Mariką Konarzewską, asystentką międzykulturową w SP nr 4 w Markach.
Czym się pani zajmuje i jak długo mieszka pani w Polsce?
Od 4 lat pracuję w szkole podstawowej w Markach jako nauczycielka współorganizująca kształcenie. Prowadzę też zajęcia polskiego dla obcokrajowców i obcokrajowczyń. Od wybuchu wojny w Ukrainie zajmuje się migrantami i migrantkami. Najpierw robiłam to w ramach wolontariatu, ale od września 2022 już zawodowo – zaczęłam pracę jako asystentka międzykulturowa. W Polsce mieszkam od 2004 roku, ale przyjeżdżałam tu często już około 6 lat wcześniej.
Na czym polega praca asystentki międzykulturowej?
Asystentka międzykulturowa tworzy pomost między szkołą, rodzicami a dzieckiem. Najważniejsze w tej pracy jest wsparcie dla dzieci, pomaganie im w integracji w nowym środowisku. Moim zadaniem jest umożliwienie im poczucia bycia przyjętym przez grupę rówieśniczą. Jest to trudna praca, a bez odpowiednich umiejętności może zaszkodzić. Ja organizuję sporo różnych wydarzeń, mam dużo kontaktów, jest to dla mnie przyjemność. Nie każda asystentka może sobie na to pozwolić – trzeba umieć stawiać sobie granice, żeby się nie wypalić. Dla mnie jednak jest to pasja, chcę, aby dzieci migranckie czuły się lubiane, czuły się częścią społeczności – dzięki temu będą lepiej się uczyć, będą potrafiły pokonywać różne bariery. Ale żeby to było możliwe, trzeba włączać je w różne działania, nie wystarczy tylko obecność na lekcjach.
Czy widzi pani rezultaty swojej pracy w porównaniu z zeszłym rokiem?
Tak, czuję, że dzieci lepiej odnajdują się w naszej społeczności. Nawet nie chciałam pisać o nich jako o „dzieciach migranckich”, kiedy wypełniałam sprawozdanie. Dla mnie one są już częścią naszej szkoły.
Z czym najczęściej przychodzą do pani dzieci, nauczyciele, nauczycielki, rodzice?
Nauczyciele i nauczycielki najczęściej z obawami, że dziecko nie zda do następnej klasy. Wtedy trzeba przygotować jakiś plan wsparcia dla obu stron. Dzieci najpierw odzwyczaiły się od regularnej nauki przez pandemię, potem przyszła wojna, potem znalazły się w innym państwie, w którym mówi się w innym języku. Ciężko po takich doświadczeniach wejść z powrotem w system uczenia się. Poza tym, uczniowie i uczennice często słyszą od rodziców, że niedługo wyjadą – wtedy zupełnie nie mają motywacji, żeby się uczyć.
Co jest w pani pracy największym wyzwaniem?
Może to, że sama organizuję swoją pracę – jednak to też jest mój świadomy wybór. Mam sporą niezależność w działaniu, dostaję duże wsparcie od Dyrekcji Szkoły. Ciężko jest zdecydować, które dzieci są najbardziej potrzebujące. Poza tym, nigdy nie wiem, czy dziecko wyjedzie, czy zostanie w Polsce na dłużej. W takiej sytuacji działasz trochę po omacku, dajesz dziecku jakąś obietnicę, której potem nie możesz dotrzymać. więc ciężko jest planować wsparcie.
Na początku starałam się organizować wydarzenia osobno dla osób migranckich. Potem zauważyłam, że to dzieli dzieci. Powoli w swoje działania integracyjne zaczęłam włączać wszystkich; migrantów, migrantki, społeczność szkolną i lokalną, a także rodziców. Wspólne działania zaczęły łączyć ludzi, dzieci stawały się ciekawie kultury innego kraju, chętnie brały udział w wydarzeniach.
Co poleciłaby pani przyszłym asystentkom międzykulturowym?
Każda asystentka potrzebuje wprowadzenia i wsparcia od szkoły. Ja dostałam ogromne wsparcie od mojej szkoły, która była otwarta na moje pomysły – to mi bardzo pomogło. Sporo osób angażowało się do pomocy; nauczyciele, wychowawcy, wolontariat i samorząd szkolny, dzięki temu, ja mogłam organizować różne wydarzenia, warsztaty, dni tematyczne, wystawy prac plastycznych i technicznych, czy zajęciach czytelnicze.
Osoby, które mają zostać asystentkami często nie znają języka i wydaje mi się, że wtedy ta praca jest bardzo trudna. Oczywiście najważniejsze jest dogadanie się z dzieckiem, ale jeśli asystentka nie może porozumieć się z nauczycielami, to może powstać bariera między nimi. Wydaje mi się, że wszystkie asystentki powinny znać język polski. Oprócz tego, trzeba pamiętać także o rodzicach dziecka. Oni też powinni czuć się zaopiekowani.
Do pracy z dziećmi asystentka potrzebuje materiałów, książek, jakichś drobiazgów, bo do dzieci warto przychodzić z czymś, czym się ich zainteresuje
Co daje ci najwięcej satysfakcji?
Uśmiech dziecka i to, że dzieci czują się jak u siebie. To jest tak, jak przychodzisz do kogoś w gościnę – jeśli ktoś traktuje cię z dystansem, czujesz się niepewnie i chcesz jak najszybciej wyjść. Jeśli ta osoba natomiast sprawi, że czujesz się jak u siebie w domu, to wtedy chętnie tam zostajesz.
Rozmowa odbyła się w ramach projektu „Witam Sąsiada, Witam Sąsiadkę! Integracja migrantów i migrantek w lokalnych społecznościach”. Jest on finansowany przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię z Funduszy EOG w ramach Programu Aktywni Obywatele – Fundusz Regionalny. Jest realizowany wspólnie przez Fundację Polskie Forum Migracyjne, Fundację dla Wolności, Gminę Izabelin, Gminę Marki oraz Gminę Podkowa Leśna.