Zofia Żmijewska, psycholożka, psychoterapeutka pracująca w podejściu integracyjnym i systemowym (w trakcie certyfikacji), diagnostka zaburzeń dysocjacyjnych (w trakcie certyfikacji ESTD), opisuje pracę z osobami umieszczonymi w strzeżonym ośrodku dla cudzoziemców. Artykuł pochodzi z raportu „Wszyscy wokół cierpią".
W zespole psychologów PFM pracuję od sierpnia 2021 roku, a od stycznia 2023 roku prowadzę psychologiczne interwencje telefoniczne dla osób w detencji (więcej o tym w tekście na str. 59 – red.), a także spotykam się bezpośrednio z migrantami i migrantkami w ośrodku strzeżonym w Białymstoku.
Chciałabym krótko podsumować moje ponadroczne doświadczenie zawodowe w ośrodkach strzeżonych. Pracowałam w dwuosobowym podzespole razem z Kamilem Kamińskim. Przez większość tego czasu byliśmy jedynymi psychologami w Polsce wspierającymi osoby w SOC-ach z ramienia dużej organizacji pozarządowej, z całym zapleczem, jakie daje fundacja.
Konsultacje z klientami i klientkami przebywającymi w detencji są szczególnym doświadczeniem, głównie ze względu na nieustanną konfrontację z zastanymi w placówkach warunkami i wewnętrznymi (niepisanymi) zasadami – w moim przekonaniu – różniącymi się od tych zawartych w Kodeksie postępowania karnego [1], ustawie o straży granicznej [2], czy przyjętych w obowiązującym kodeksie etycznym [3]. Praktyka interwencji kryzysowej w SOC-ach wymogła na nas opracowanie nowych standardów pracy, uwzględniających zarówno etykę zawodu psychologa, jak i inne prawa, które szanujemy i mamy w zwyczaju przestrzegać. Podobnie wyjątkowa jest sytuacja życiowa i psychiczna, w której znajdują się nasi klienci – migranci pozbawieni wolności i praw.
Interwencje telefoniczne
Formuła pracy psychologicznej przez telefon jest nietypowa z wielu powodów. Relacja nawiązywana w ten sposób znacznie różni się od tej w gabinecie, gdzie widzimy klienta, możemy zareagować na każdy komunikat niewerbalny, ale też okazywać wsparcie czy zrozumienie poprzez mowę ciała. W tej sytuacji naszym głównym narzędziem pracy jest głos – w związku z tym melodia, tempo, barwa i dynamika wypowiadanych słów mają wyjątkowe znaczenie, szczególnie, że w danym momencie są to jedyne zrozumiałe dla klienta sygnały. Każda ze stron może sobie tylko wyobrażać, jak wygląda rozmówca, w jakim jest stanie fizycznym, w co jest ubrany, w jakim tempie porusza ciałem i co przekazuje jego wzrok. Głos potrafi jednak zdradzić bardzo wiele: czy gardło się zaciska, jak długie są oddechy, czy rozmówca przyspiesza podczas wypowiedzi, albo może długo się do niej zbiera. Kiedy klient mówi, mogę analizować te sygnały – często już samo to informuje, jaki jest poziom napięcia, lęku, złości czy rezygnacji. Dopiero potem po usłyszeniu tłumaczenia mogę stwierdzić, czy występuje spójność między sposobem a znaczeniem wypowiedzianych słów.
Relacja psychologa z klientem jest „skośna”, nikt nie pozostaje bierny, jednak to klient korzysta z pomocy i wiedzy specjalisty. W związku z tym możemy mówić o pewnego rodzaju hierarchiczności. W takiej relacji jest ona ustanowiona przez dwa dodatkowe elementy. Pierwszym jest fakt korzystania z numeru zastrzeżonego. To istotna bariera, wyznaczająca kierunek kontaktu – to psycholog dzwoni do klienta, tymczasem klient nie może oddzwonić. Drugim jest to, że terapeuta kontaktuje się ze świata wolności, klient zaś nie ma możliwości stanowienia o sobie.
W codziennej praktyce terapeutycznej to osoba potrzebująca wsparcia przychodzi do gabinetu, który jest przestrzenią bezpieczną i oswojoną. W sytuacji interwencji telefonicznych ten element nie istnieje. W procesie wsparcia psychologicznego bardzo ważna jest stałość i to, że klient czuje, iż psycholog jest dla niego dostępny w określonym miejscu i czasie. W tym przypadku zostaje nam tylko umówienie się na konkretną godzinę na rozmowę przez telefon. Moi klienci i klientki mają ze mną kontakt mailowy – gdy coś się dzieje, mogą poprosić o dodatkową interwencję lub poinformować, że zostali przeniesieni do innej placówki lub szpitala. Takie wiadomości dostaję jednak najczęściej od prawników i pełnomocników, z którymi jestem w kontakcie.
Praca z tłumaczem
Podstawą wsparcia terapeutycznego migrantek i migrantów przebywających w detencji jest współpraca psychologa z tłumaczem języka ojczystego klientów i klientek. Na początku było to dla mnie duże wyzwanie, szczególnie gdy współpracowałam z osobami, których nigdy nie widziałam na żywo. Jest to sytuacja bardzo nietypowa zarówno dla psychologa czy psychoterapeuty, który tak jak ja nauczony został nawiązywania relacji indywidualnie, jak i dla tłumacza przysłuchującego się i towarzyszącego w tak intymnej sytuacji, do której na ogół nikt nie ma wglądu, a poruszane kwestie objęte są tajemnicą zawodową. Są tłumacze, z którymi nawiązałam tak bliską współpracę, że niejednokrotnie jest mi raźniej prowadzić konsultacje tłumaczone niż te bez ich udziału.
Taka współpraca ma jednak minusy. Gdy migranci i migrantki słyszą moje słowa przełożone przez inną osobę na język, który rozumieją, ich zaufanie do tłumacza jest często większe niż do mnie. Dlatego w trakcie każdej konsultacji przypominam, że tłumacz będzie przekładał jedynie słowa moje i klienta, nie dodając niczego od siebie. Ma to na celu zdjęcie odpowiedzialności z tłumaczy oraz obniżenie oczekiwań klientów, że osoba z ich kręgu kultury ich „uratuje”. Mam poczucie, że klienci-migranci często nie mają tej świadomości, a słyszenie wspierającego głosu, który wreszcie przekazuje, jak jest w Polsce, i po ludzku wierzy cudzoziemcowi, ma po prostu większe znaczenie.
W pracy stacjonarnej z pomocy tłumaczy korzystam jedynie na pierwszym spotkaniu – po to, aby klient zobaczył, jak wygląda osoba przekładająca język, i wiedział, czyj głos będzie nam towarzyszył w czasie sesji. Kolejne wizyty są już indywidualne, a głos w języku ojczystym dobiega z telefonu. Służy to nawiązaniu relacji bezpośredniej: w gabinecie są tylko dwie osoby, w związku z tym łatwiej sobie patrzeć w oczy, nawet gdy głos dobiega skąd indziej.
Muszę jednak przyznać, że gdy przeprowadzam konsultację lub interwencję telefoniczną sama, bez wsparcia osoby tłumaczącej, jest to dla mnie bardziej obciążające. Rozmowa telefoniczna pomiędzy dwoma osobami jest intymna i angażująca. Nie mam do dyspozycji czasu, w którym klient mówi w niezrozumiałym dla mnie języku, umożliwiając mi tym samym zebranie myśli, zadbanie o siebie, wypicie łyka wody, zanotowanie ważnych rzeczy itp. Łatwiej wtedy nawiązać relację, natomiast w przypadku interwencji kryzysowych nie zawsze jest ona najważniejsza.
Niebezpieczeństwo idealizacji
Jednym z obciążających skutków rozmowy bez tłumacza jest także idealizacja – skierowana tylko na jedną osobę, zamiast na dwie. Zatem ja (a nie my) jestem postrzegana jako „zbawicielka”. Jeden z klientów, z którym kontaktowałam się wyłącznie przez telefon indywidualnie, po wyjściu z ośrodka strzeżonego odwiedził mnie w gabinecie. To był dla mnie wzruszający moment: czułam, jakby ta jedna osoba ucieleśniła wszystkie moje klientki i wszystkich moich klientów, którym udało się wyjść na wolność. Miałam ochotę uściskać go niczym bohatera, który tyle zniósł, przeżył i teraz jest wolny. Idealizacja wystąpiła również z jego strony. Można powiedzieć, że idealizacja mojej osoby była tak duża, że wręcz uniemożliwiła dalsze wsparcie psychologiczne. Już na etapie pracy przez telefon byłam dla niego „wybawicielką” o „anielskim głosie”; osoba ta chciała, żebym dzwoniła do niej jak najczęściej, nie lubiła kończyć rozmów, twierdząc, że są jedyną rzeczą, która trzyma ją przy życiu. Tak duży stopień idealizacji występuje często w pracy z osobami w ośrodkach strzeżonych, jednak w tym wypadku skupiło się to na jednej osobie, nie zaś na zespole świadczącym pomoc, przez co było bardziej obciążające.
To doświadczenie było dobrą lekcją tego, aby nie mieszać ról, a pracy interwencyjnej nie łączyć z późniejszą pracą wsparciową lub psychoterapeutyczną. Jest to więc naszą dobrą praktyką: po wyjściu klienta z SOC-u spotykam go tylko raz, żeby poznać się na żywo i podziękować sobie za współpracę. Natomiast jeśli jest potrzeba dalszej pomocy psychologicznej, wtedy przekierowuję go do innego lub innej specjalistki.
Wychodzenie z roli psychologa
Praca z osobami w detencji niejednokrotnie wymusza na psychologu czy psycholożce wyjście z roli. Terapeuta staje się kimś w rodzaju aktywisty: rozmawia z władzami ośrodków, nierzadko słucha tego, co mają do powiedzenia np. strażnicy czy operatorzy numerów alarmowych na temat rzekomych kłamstw czy manipulacji migrantów. Są też sytuacje, gdy klient zgłasza nam przewlekły ból zęba lub bóle głowy z powodu braku okularów korekcyjnych, zniszczonych np. podczas pobytu w lesie na granicy polsko-białoruskiej. To m.in. wtedy wychodzę z roli psycholożki i świadczę pomoc humanitarną, przekazując te informacje odpowiednim służbom lub organizacjom.
Najtrudniejsze są interwencje związane z kryzysami suicydalnymi, m.in. w związku z odpowiedzialnością, jaka się z tym wiąże. Za każdym razem stawiam sobie pytanie o to, gdzie kończy się moja rola i jakie są granice odpowiedzialności za życie człowieka.
W standardowej sytuacji, gdy psycholog orientuje się, że jego klient ma zamiar (czyli plan i narzędzie) popełnić samobójstwo, ma on obowiązek zgłosić to niezwłocznie pod numer alarmowy 112. Natomiast w przypadku osób w detencji – informacje o myślach, narzędziach i zamiarach suicydalnych – przekazujemy naczelnikowi danego ośrodka strzeżonego lub osobie dyżurującej. Jeśli placówka przyjmuje zgłoszenie, odpowiedzialność psychologa kończy się. Problem jednak w tym, że zdarza się, iż ośrodek odmawia przyjęcia zgłoszenia. Wtedy to moją odpowiedzialnością jest wszczęcie procedury i wezwanie pomocy medycznej. Nigdy nie ma jednak gwarancji, że operator przyjmie zgłoszenie lub że po wysłaniu karetki lekarze zostaną wpuszczeni do placówki. Dodatkowo sygnalizujemy odbyte już, nieudane próby samobójcze, o których informują nas klienci. Niekiedy to strażnik graniczny był osobą, która przerwała taką próbę, ale procedura postępowania w kryzysie suicydalnym nie została wszczęta.
Każdą sytuację podobnego zaniechania ze strony danego SOC-u opisujemy w formie skargi do Rzecznika Praw Obywatelskich, dla którego stanowi to podstawę do przeprowadzenia kontroli na miejscu.
Niestety często słyszę od klientów przebywających w detencji, że są straszeni tym, iż kontakt z psychologiem spoza ośrodka będzie przesłanką do niewpuszczenia osoby na wolność. Jednak są też dobre przykłady współpracy z ośrodkami, np. gdy naczelnik widzi pozytywny wpływ na stan cudzoziemców, korzystających z naszego wsparcia.
Diagnozy
Do mojej pracy należy identyfikacja ofiar tortur czy diagnoza zespołu stresu pourazowego (PTSD), złożonego stresu pourazowego (complex PTSD) czy zaburzeń dysocjacyjnych.
Jedna z diagnoz, którą przygotowałam, została przełożona i przesłana do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Człowiek, którego diagnoza dotyczyła, siedział już w samolocie z nakazem deportacji. Wiedział, co go czeka – od razu z lotniska miał trafić do więzienia, z którego nie wyszedłby żywy. Obok niego siedziały polskie rodziny z dziećmi, lecące na wakacje do ciepłych krajów. Mimo tego przez cały czas był spokojny; strażnicy poprosili go, aby współpracował, żeby nie musieli się z nim szarpać i wynosić go z ośrodka we czterech, tak jak innych cudzoziemców, których to deportacje obserwował w ośrodku strzeżonym. Interwencja zadziałała, stewardesa odebrała telefon ze stosowną informacją i mężczyzna opuścił samolot. Wrócił do ośrodka strzeżonego. Gdy kończę pracę nad tym tekstem, mój klient wyszedł na wolność – po 15 miesiącach spędzonych w SOC-u.
Sporządzanie opinii psychologicznych jest jednym z elementów naszej pracy. Przekazujemy je prawnikom zajmującym się wspieraniem naszych klientów w procedurze azylowej czy sprawie związanej z opuszczeniem ośrodka strzeżonego i niekiedy w sprawie zadośćuczynienie po wyjściu na wolność. Na podstawie opinii, a także innych dokumentów, udaje się powstrzymać deportacje, doprowadzić do wyjścia na wolność, zapewnić adekwatną pomoc psychologiczną i/lub psychiatryczną, hospitalizację lub okulary. Dlaczego jednak dzieje się to dopiero po wielu interwencjach zespołu specjalistów z organizacji pozarządowych?
Przypisy
- Ustawa z dnia 6 czerwca 1997 r. Kodeks postępowania karnego (Dz.U. 2024 poz. 37).Powrót
- Ustawa z dnia 12 października 1990 r. o Straży Granicznej (Dz.U. 1990 Nr 78 poz. 462).Powrót
- Kodeks Etyczny Psychologa Polskiego Towarzystwa Psychologicznego z 2 grudnia 2018 r. Tekst dostępny pod adresem: https://psych.org.pl/dla-psychologow/kodeks-etyczny, dostęp: 22.04.2024 rPowrót